Jej zdjęcie towarzyszyło mi od najmłodszych lat. Odkąd tylko
zaczęłam zadawać pytania i coś rozumieć z tego świata nie dawało mi spokoju.
Wisiało na honorowym miejscu w naszym wagonie jak obrazek
święty i przez długi czas myślałam, że tak jest w istocie.
- kto to jest tatusiu, pytałam, co
to za święta?
A on, zadowolony moim
zainteresowaniem, podkręciwszy wąsa z dumą odpowiadał:
-
to dla nas jak święta, to moja babcia, a twoja prababcia
Franciszka Němeček!
To ona i jej mąż, a twój
pradziadek Ludwig Němeček dali początek cyrkowi na tych ziemiach, a mieli cyrk HARREGO,
, zapamiętaj!
Popatrzyłam do góry, na
powieszone, wysoko zdjęcie prababci. Patrzyła na mnie niczym Mona Lisa, piękna,
z tajemniczą miną głowy rodu, miała w spojrzeniu wszystkie tajemnice i historie
ciężkiego, wędrownego życia komediantki, nie mogłam oderwać od niej oczu,
jakbym czytała najciekawszą książkę i nie wiedziała kiedy przerwać, kiedy
odłożyć ją na półkę, bo każda linijka jest fascynująca i wciągająca.
Często i długo się przyglądałam tej naszej „świętej”
i byłam dumna, że jest i czuwa nad nami, a zazdrosna, że wszyscy w rodzinie
mówili, że to moja siostra Lidia a nie ja jest do niej podobna. Ja byłam
podobna do taty, a on do swojego ojca Górskiego, który chociaż z szanowanej,
mieszczańskiej, gdańskiej rodziny, chociaż oficer, jako ”hrapoun” (obcy) wszedł
w nasz ród komediancki i tak był traktowany.
Tato często podkreślał, że jest z domu Němeček, nie
przeszkadzało mu, że jako mężczyzna nie ma przecież panieńskiego nazwiska, że
po ojcu nazywa się Górski...był ponad to i uczył , że ja, moje dzieci, ich
dzieci i tak do końca świata...też jesteśmy i będziemy z domu Němeček! Tak
wyrażał swoją dumę z przynależności do
rodziny cyrkowców a mnie tą dumę pozostawił w spadku.
Więcej na ten temat na stronie: Z domu Němeček...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz